poniedziałek, 23 października 2017

Mariusz Pudzianowski.



Mariusz Pudzianowski debiutował w MMA w roku 2009. Nie tylko jako totalny żółtodziób, ale także jako osoba mająca trudniejszy start i kondycję na pół rundy. Od tego czasu minęło 8 lat.

W dniu wczorajszym Mariusz Pudzianowski ostatecznie udowodnił, że nikt nie ma prawa nazywać go "freakiem". Wykonał katorżniczą pracę. Można Pudziana nie lubić, nie zgadzać się z nim, ale nie można mu odmówić jednego - pracowitości. Facet przyszedł do świata MMA, jako mistrz strongman'ów. Całkowicie przestawił swój trening, pewnie po drodze popełnił wiele błędów. Jednak cały czas ciężko pracował na swoje małe sukcesy. Krok po kroku szedł do przodu. Nie gadał - trenował. Wczoraj dołożył do tego charakter. Bądźmy szczerzy, Mariusz nie miał siły i ochoty na 3 rundę. Jay Silva powinien go znokautować. Składając to wszystko w całość, Pudzianowski zasłużył na ogromny szacunek. Jako człowiek pokazuje młodym ludziom, że sukcesy osiąga się ciężką pracą. Nie pajacuje, nie mówi o tytułach, na które pewnie nie ma szans. Stawia sobie małe, realne cele i realizuje je szybciej lub wolniej. Mnie to bardzo imponuje.

Każdy kto ma cokolwiek wspólnego ze sportem -  trenuje sporty walki, biega, pływa, gra w szachy domyśla się jak ciężko pracuje Pudzianowski. Przeciętny Andrzej oczywiście będzie wymagał cudów i psioczył na Mariusza, że ten nie jest jeszcze "miszczem juefci". W końcu taki duży.

Pudzian nigdy nie będzie mistrzem mieszanych sztuk walki. Nigdy nie sięgnie po najwyższe laury. Jednak swoją postawą i podejściem zasłużył by nazywać go pełnoprawnym zawodnikiem MMA. Zapracował na to.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz