wtorek, 23 stycznia 2018



Polski rynek bokserski to cienizna, nie ma co tego ukrywać. Jesteśmy lata świetlne od rynku brytyjskiego, amerykańskiego czy rosyjskiego. Na naszym podwórku mamy aktualnie dwóch poważnych graczy - Andrzeja Wasilewskiego i Mateusza Borka. Pozostałych, mniejszych promotorów nie liczę.

Dwóch największych graczy regularnie umila nam życie swoimi twitterowymi potyczkami. Z czego wynika ten konflikt? Moim zdaniem powód jest oczywisty. Zacznijmy od krótkich charakteryzacji i promotorskiego CV obu panów.

Andrzej Wasilewski - rozpoczął poważny, zawodowy boks na terenie RP. Inwestował w wielu zawodników, często te inwestycje nie zwróciły mu się. Płacił zawodnikom stypendia, głaskał, przez długi okres czasu był jedynym poważnym graczem na polskim rynku. Ostatnio jego biznes posypał się. Działał według schematu - nabijać rekord, płacić za te wszystkie śmieszne paski w stylu WBC Baltic, jeździć na zjazdy i tam w kuluarach załatwiać swoim pięściarzom szanse walki o tytuł, których w normalnych okolicznościach w życiu by nie otrzymali, bo po prostu sportowo nie reprezentowali odpowiedniego poziomu. Ostatnio Pan Andrzej jakby stracił ochotę na inwestowanie w pięściarzy. Wpłynęło na to kilka spraw - mizeria polskiego boksu olimpijskiego (brak talentów), niewdzięczność lub głupota pięściarzy, przez co inwestycje nie zwracały się (vide Kostecki), a także utrata monopolu w stacji tv, która inwestuje najwięcej w polski boks (Polsat), na rzecz...Mateusza Borka.

Mateusz Borek - dziennikarz, pasjonat boksu, który postanowił zabawić się w promotorkę. Borek jako promotor to żółtodziób, dopiero uczy się biznesu. Ma jednak za sobą kibiców, którzy pokładają w jego pracy spore nadzieje (w tym ja), a także przede wszystkim giganta telewizyjnego. Borek ma zupełnie inny model biznesowy. On nie chce inwestować, nie chce wychowywać. Chce wziąć zawodnika, na którego ma pomysł, zapewnić mu profesjonalne obozy, promocje na najwyższym możliwym poziomie (próbkę mieliśmy przy okazji dwóch walk Tomka Adamka, gdzie Borek fachowo zadbał o jego PR i skleić galę (także z udziałem zawodników z innych grup). Gdzie więc jest problem? Dlaczego Panowie się nie dogadują? Dlaczego Mateusz Borek nie robi dużych gal z walką wieczoru jego przyjaciela Tomka Adamka, na którego nazwisku można by promować zawodników z grupy Wasilewskiego? Borek zarobi, Wasilewski zarobi, wypromuje swoich zawodników i jest sielanka. Ano dlatego:

Punkt widzenia Wasilewskiego - to on stworzył polski boks zawodowy, miał monopol. Nagle pojawia się taki Borek z dużym nazwiskiem i kradnie mu tv. On nie ma miejsca na promocję swojej grupy. Z jego punktu widzenia włożył serce w rozwój polskiego boksu, a tu przychodzi taki Borek podpisuje kontrakt z Adamkiem (koń pociągowy), dzwoni do jego zawodników, miesza im w głowach i próbuje ich podkupić. Wasilewski się napracował, a przyszedł taki Borek cwaniak i próbuje ukraść jego część tortu. Wasilewski uważa, że powinno się działać według jego schematu - cierpliwe budowanie zawodnika, łatwe walki i czekanie na szanse.

Punkt widzenia Borka - on po prostu wszedł na rynek i robi swój biznes. Skoro zawodnicy chcą z nim współpracować to nic Wasilewskiemu do tego, niech się zajmie swoją grupą i swoimi galami. Do tego dostał cios, gdy Polsat wybrał Wasilewskiego jako organizatora PBN w Krakowie. Nie ma co się czarować, walka Szpilka vs Zimnoch to najgorętsza walka pod względem emocjonalnym w polskim boksie, więc nic dziwnego, że Polsat chciał w to wejść. No ale wystarczyło, że ta walka wypadła i Wasilewski nie miał już z czego lepić. Finalnie Borek nie mógł zrobić swojej gali, za co wini Wasilewskiego.

Sporych rozmiarów ego obu panów stoi za tym konfliktem. Wasilewski uważa się za Ojca Chrzestnego polskiego boksu, a Borka za szkodnika, który nikogo nie wychował, nikogo nie wypromował od podstaw, jedynie robi szum i miesza zawodnikom w głowach. Borek z kolei uważa, że tak działa wolny rynek i ma do tego pełne prawo, a Wasilewski niech się zajmie swoim biznesem, skoro nie chce z nim współpracować. Poza tym Borek pewnie uważa, że Wasilewski miał swój czas i mimo wartości dodanej, którą "Wasyl" wniósł do polskiego boksu on lepiej zajął by się promocją zawodnika.

Osobiście doceniam wkład Andrzeja Wasilewskiego w polski boks, ciesze się jednak, że na rynku pojawił się Mateusz Borek. To powiew świeżości.

Oczywiście z niecierpliwością czekam na kolejne twitterowe batalie. Ostatnio jeżeli chodzi o nasz boks są ona najlepszą rozrywką. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz